niedziela, 10 kwietnia 2016

Sekrety urody Koreanek - elementarz pielęgnacji | O czym jest na prawdę?

Książka autorstwa Charlotte Cho bije rekordy popularności. Widać ją na blogach, instagramie, youtubie. Sama zapragnęłam ją mieć i pełna wielkich nadziei kupiłam tutaj. Wcześniej o koreańskiej pielęgnacji wiedziałam tyle, że mają dobre kremy BB i maseczki ze śluzem ślimaka. Dlatego pochłonęłam poradnik w ekspresowym tempie. Pytanie jednak, czy jest ona czymś więcej niż tylko ładnym dodatkiem do zdjęć na bloga i czy na prawdę warto po nią sięgnąć?




O czym pisze autorka?

Sekrety urody Koreanek to historia autorki - Charlotte Cho, która jest z pochodzenia Koreanką, jednak młodość spędziła na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Borykała się z typowymi problemami skórnymi jak trądzik, przetłuszczanie, szara i łuszcząca się cera. Jednak gdy wyjechała do Korei Południowej i wgłębiła się w tajniki tamtejszej pielęgnacji i stylu życia doznała szoku, jak dużą wagę Koreanki przywiązują do stanu cery oraz jak szybko i jej skóra uległa poprawie. Element zmiany jest tutaj bardzo zachęcający, bo dowodzi, że szanse są dla każdego. Moja bardzo ogólna opinia o tej książce jest jak najbardziej pozytywna. Przyjemny, lekki styl, ciekawe i obrazowe opisy oraz konkretne porady to niewątpliwe atuty tej lektury. Jednak jak zwykle są pewne "ale", które nieznacznie psują ten piękny obrazek.


Co mnie zachwyciło?

Poza zabawnymi i spójnymi grafikami, ładnym wydaniem i przejrzystym, przyjemnym tekstem na pewno muszę położyć nacisk na oczyszczanie. Jest to moim zdaniem najważniejsza część pielęgnacji. Autorka bardzo mocno podkreśla znaczenie tego elementu, dokładnie opisuje proces dwuetapowego oczyszczania: wpierw produkt na olejowej bazie, następnie na wodnej. Nieświadomie stosuję tą zasadę od kilku miesięcy, więc dla mnie to nie nowość, ale na pewno warto o tym poczytać. Dodatkowo wiele miejsca poświęcone jest złuszczaniu. Pozbywanie się martwego naskórka jest dla Koreanek filarem pielęgnacji. Sama przeprowadziłam eksperyment i za radą kosmetologa odstawiłam na blisko miesiąc wszystkie peelingi i maseczki. Skończyło się wzmożonym wysypem krostek i suchymi skórkami. Nie polecam. Dlatego dobrze jest dowiedzieć się więcej i zabiegu złuszczania, jego usystematyzowanie może przywrócić równowagę naszej cerze.


Kolejnym wartym podkreślenia rozdziałem jest ten o maseczkach w płachcie. Przyznaję się, maseczki w płachcie kojarzyły mi się ze starszą panią w papilotach i plastrach ogórka na oczach. Jakie było moje zdziwienie gdy sama wypróbowałam tą formę maseczkowania i się zachwyciłam. Cudownie nawilżają i są bardzo przyjemne w użyciu. Teraz mam ochotę na prawdziwe koreańskie maseczki. Cena takich specyfików nieco mnie jednak odstrasza - około 10-15 zł za jednorazowy zabieg, który autorka poleca powtarzać dwa-trzy razy w tygodniu to sporo. Nie mniej jednak ta nowinka to prawdziwa rewolucja w mojej pielęgnacji cery.


10 kroków do pięknej cery

Mnogość produktów i zabiegów pierwotnie może przytłaczać. Koreanki na prawdę stosują całą gamę wyspecjalizowanych kosmetyków. Jednak im dłużej dbam o cerę, tym bardziej doceniam skoncentrowane i ukierunkowane specyfiki. Kremy do wszystkiego często są do niczego, taka prawda. Dlatego serum, ampułka lub esencja brzmią kusząco. Wieloetapowe oczyszczanie i nakładanie produktów na twarz pozwala każdemu z kosmetyków dać z siebie wszystko i wzmacnia ich działanie. Ta idea bardzo do mnie przemawia i odkąd stosuję taką rozłożoną na części pielęgnację widzę poprawę w stanie mojej problematycznej skóry. Chociaż jako posiadaczka cery z tendencją do przetłuszczania nie przełamię się do pełnego chok chok, to pewne elementy dbania o skórę na pewno zagoszczą u mnie na stałe.


Gdzie więc jest haczyk?

Zanim zacznę narzekać jak na Polaka przystało, wspomnę o rozdziale o kremach z filtrem. Ten temat nadal jest dla mnie trudny i choć używam kremu, który widzicie na zdjęciu codzienne to nadal nie zgłębiłam w pełni tego zagadnienia. Niewątpliwie z Sekretów urody Koreanek dowiedziałam się o nich wiele, podział filtrów ze względu na rodzaj pochłanianego promieniowania i jego szkodliwość to majstersztyk. Ten rozdział to must dla każdego. Jedynie silny postulat dokładania filtrów w ciągu dnia kuleje. Latem, na wakacjach gdy kompletnie się nie maluję mogę smarować się i co godzinę, jednak na co dzień nie mam takiej możliwości. Zmycie makijażu kilka razy dziennie i zaaplikowanie go ponownie z filtrem jest nierealne. A dokładanie kosmetyków do malowania z filtrami (bardzo niskimi) szybko zafunduje nam "ciastko" na twarzy. Smutna prawda.


Makijaż. Ojojoj, grząski grunt. Ciekawy rozdział, ale przeczytałam go w formie odskoczni. O ile temat azjatyckich kremów BB coraz częściej pojawia się na blogach i sama rozważam wypróbowanie któregoś z nich, to reszta działu mnie zawiodła. Nasze rysy twarzy są inne niż Azjatek i nie każdemu pasuje postulowany tu makijaż. Moje oczy w kreskach wyglądają na krzywe i zmęczone, preferuję cienie i delikatne smokey, które tutaj jest stanowczo odrzucane, tak samo jak bronzer i puder. Traktuję ten element książki jako inspirację jednak hasło "niewidoczny makijaż" nie przemawia do mnie, to tylko moje osobiste spostrzeżenie, ale nie dałam się przekonać do koreańskiego make-upu.


Warto wspomnieć też o sporej ilości polecanych produktów. Jest to bardzo ciekawa opcja, możemy poznać konkretne kosmetyki z danej kategorii ( i po cichu liczyć, że będą łatwiej u nas dostępne). Moim zdaniem to interesująca część książki, nie musimy szukać w internecie nazw dobrych, koreańskich specyfików. Na pochwałę zasługują też opisy życia i miejsc w Seulu, choć nie jest to czystko pielęgnacyjna kwestia, nadaje lekturze autentyczności i w przystępny sposób przybliża nam kulturę Korei.
Podsumowując moją recenzję, warto bez wątpienia sięgnąć po Sekrety urody Koreanek. Jej popularność nie jest przypadkiem, a schemat azjatyckiej pielęgnacji daje wspaniałe efekty. Zaznaczam też, że powinniśmy do wszystkiego podchodzić racjonalnie :) Poniżej wstawiam zdjęcie spisu treści ( w razie potrzeby kliknąć by powiększyć)


Mam nadzieję, że po takiej obszernej recenzji wiecie, czy to książka dla was. Niezależnie od stopnia zaawansowania w pielęgnacji cery polecam ją każdemu. To na prawdę wyjątkowa pozycja na półkach księgarni.



Macie Sekretu urody Koreanek? Jakie jest wasze doświadczenie w azjatyckiej pielęgnacji? Przemawiają do was opisane rytuały i elementy dbania o cerę? 
Buziaki,
Marta


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam również do innych postów na moim blogu. Jeśli masz jakiekolwiek pytanie - zostaw komentarz, chętnie odpowiem :)